Słoneczne wieści #5
Trailer i pierwsze strony "Moret. Prolog", przypomnienie o Gdańskich Targach Książki i mała refleksja o mojej relacji z malowaniem.
Cześć, słońca! Na początku chciałam ogromnie podziękować wszystkim moim subskrybentom za to, że tu jesteście ❤️ Szczególnie witam nowych - mam nadzieję, że znajdziecie tu coś ciekawego dla siebie 😊 Dziś przygotowałam wpis nieco dłuższy od dotychczasowych i wydaje mi się, że całkiem obfity. Trochę jest w nim wieści typowo informacyjnych (niektóre powtarzają się z poprzedniego wpisu), ale też znajdziecie parę moich przemyśleń. Tradycyjnie, zapraszam do lektury!
“Moret. Prolog” - trailer i pierwsze strony
Z okazji nadchodzącej premiery zmontowałam taki oto skromny trailer. Miałam przy tym sporo frajdy, więc liczę, że i Wam się spodoba!
W poprzednich słonecznych wieściach pisałam o komiksie więcej, więc teraz ograniczę się do małego podsumowania:
PREMIERA “MORET. PROLOG” odbędzie się na najbliższych Gdańskich Targach Książki,
format A5, oprawa miękka klejona, 44 strony w skali szarości,
cena: 20 zł,
do każdego egzemplarza dokładam bon zniżkowy na zakup pierwszego tomu “Moret”, gdy ten się ukaże,
komiks dostępny TYLKO na moich/zrzeszonych stoiskach.
A żeby nie było, że krótki filmik to jedyna atrakcja, na jaką możecie liczyć w tym poście… Oto specjalnie dla Was - 6 pierwszych stron “Prologu” do przeczytania, właśnie tu:
Problem z otwarciem galerii przez maila? Kliknij tu, by wyświetlić wpis na blogu.
Gdańskie Targi Książki
W nawiązaniu do wcześniejszego segmentu - to już lada moment! Dlatego przypominam, że pojawię się na GTK 13-15.09.2024. Wydarzenie odbędzie się w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku (ok. 10 minut piechotą od Dworca Głównego).
Spotkacie mnie i moje komiksy na stoisku Biura Podróży do Fantastycznych Światów (nr 54a), we wspaniałym towarzystwie Emi de Clam, Karoliny Żuk-Wieczorkiewicz i Pauliny Matyńki. Będziemy miały naszą stałą wydawniczą ofertę (w tym aż 3 premiery), ulotki dla ciekawskich oraz ofertę zniżkową dla książkowych smakoszy! A jakby mało było atrakcji komiksowo-literackich na stoisku, to jeszcze cała nasza czwórka zaprasza na spotkanie autorskie pt. “Fantastyczna kuchnia, czyli o różnych sposobach tworzenia fantastycznych opowieści”, które odbędzie się w sobotę 14.09.2024 o godz. 11:00 w sali nr 4 (III piętro).
Ja i malowanie obrazów (spoiler alert: nie umiem)
Od kiedy zaczęłam studiować historię sztuki, marzyło mi się, by nauczyć się malować. Czułam zazdrość, patrząc zarówno na dzieła dawnych mistrzów, jak i współczesnych artystów (tych od sztuki przedstawiającej, mniej lub bardziej wiernej realizmowi) i na to, z jakim kunsztem operowali plamą i kolorem. Co tu dużo mówić - byłam bardzo zakompleksiona, że jako-tako potrafię tylko rysować.
Próbowałam malarstwa nieraz, z dość miernym skutkiem. Do dziś zdarza mi się, że raz na kilka lat sięgnę po farby… by po pierwszej godzinie wyklinać jednego z dwóch siedzących we mnie wilków, który wpadł na ten pomysł (a drugi tylko powtarza “a nie mówiłem?!”). W takich chwilach obiecuję sobie, że już
NIGDY
PRZENIGDY
nie wezmę się za malowanie… do czasu, aż znowu wilk z malarskimi aspiracjami się nie odezwie!
Dziś już wiem, że kolor to nie jest mój język. Kiepska ze mnie malarka, ale za to tworzę stosunkowo przyzwoite czarno-białe komiksy i jest mi z tym dobrze, czuję, że to mój żywioł. Jednak, tak po prawdzie, chciałabym czasem spróbować czegoś innego. Może niekoniecznie zamierzam eksperymentować z komiksami1, ale byłoby miło coś namalować, albo w końcu skusić się na linoryt (widziałam kiedyś w sklepie zestaw i prawie go kupiłam, ale ostatecznie musiałam się wstrzymać z wydatkami). Przy czym muszę pamiętać, by nie ulegać perfekcjonizmowi i nie oczekiwać od siebie, że od razu będę w tym dobra. Prawdopodobnie nigdy nie będę. I to też jest OK! Warto podejść do tworzenia jak do gry, która stawia wyzwania, ale jednocześnie jest rozrywką. Nie zamykam się więc zupełnie na możliwości - po prostu lepiej znam siebie i stwierdziłam, że warto dać czas wilkowi-malarzowi-eksperymentatowi na zgromadzenie sił, inspiracji i chęci.
Czemu w ogóle piszę o tym wszystkim? Otóż parę lat temu mój tato poprosił mnie o namalowanie obrazu. To nie jest szczególnie udany obraz, ale potraktowałam go właśnie jak eksperyment - chciałam stworzyć coś w zupełnie innym stylu. No bo przecież swojemu tacie nie namaluję czaszki albo moich postaci z komiksów… Już na etapie pomysłu zdawałam sobie sprawę z tego, że nie stworzyłam nic oryginalnego. Ale i tak byłam zaskoczona, jak podczas niedawnej wizyty w Grudziądzu zaszłam do Muzeum im. ks. Władysława Łęgi2 i znalazłam dzieło, które wydało mi się na swój sposób bardzo podobne do mojej pracy… Spójrzcie tylko!
Ot, ciekawostka. Nihil novi w sztuce, kulturze, dziejach, że ludzie wymyślają i tworzą podobne dzieła, nie znając innych w tym stylu. Więc mimo początkowego zaskoczenia - i trochę też rozbawienia - nie powinno mnie to wcale dziwić! Umieszczam niniejsze doświadczenie na półeczce z paroma innymi, podobnymi w swym duchu przeżyciami twórczymi.
Śmieszna sprawa. Dwa dni po napisaniu powyższego segmentu o malowaniu… wyciągnęłam pędzle i farby xD
Nie jestem ostatnio w stanie zmotywować się do rysowania, mimo że bardzo chcę (przerwałam prace nad trzecim rozdziałem “Moret” na przełomie czerwca i lipca, żeby zrobić szarości do “Prologu” i w ogóle przygotować go do druku) - to chyba po prostu ten czas, kiedy znów mam długą przerwę. Nie znoszę tych długich przerw… Tak czy siak, widocznie mój umysł potrzebował czegoś innego, żebym przełamała swoją artystyczną blokadę.
Jak widzieliście moje stoiska w ostatnich latach, to mogliście zauważyć na nich małą czaszeczkę w roli wanitatywnej dekoracji. Zdarzyło się nawet kilka razy, że ktoś chciał ją kupić! Oczywiście bez skutku 😉 Ale drażniło mnie już od pewnego czasu, że czaszka była kompletnie biała.
Dlatego pod wpływem namowy wilka-malarza sięgnęłam do skrzyni, w której trzymam prehistoryczne pędzle i akryle, przejrzałam co się jeszcze do czegokolwiek nada, rozłożyłam stare gazety na biurku i zabrałam się za “ozdobienie” czaszki tak, by sprawiała wrażenie… jakby bardziej realistycznej? To trochę za dużo powiedziane, ale i tak myślę, że efekt wyszedł przynajmniej przyzwoity w porównaniu z dotychczasowym wyglądem.
Jeszcze pociągnę werniksem, żeby utrwalić farbę, bo póki co to mogłabym dość łatwo ją zeskrobać, a tego nie chcę…
Krótko i zwięźle
Zrobiłam level up - po latach rozważania za i przeciw, wreszcie wykupiłam domenę! Teraz moją stronę autorską znajdziecie pod adresem sonneart.pl (chciałam coś krótszego, ale jakieś cwaniaki zajęły i chcą za to 3000 zł!!!). Stara domena (sonne.ju.mp) jest nadal aktywna - na razie stworzyłam pod nią miniaturową stronkę w formie nawiązującej do Linktree, ale może przerobię ją na anglojęzyczną wersję mojej głównej strony.
Od niedawna “Komornik dusz” jest dostępny stacjonarnie w sklepie Mangi u Smoczej Ciotki, który znajduje się w Gdyni na ul. Świętojańskiej 75. Jeśli jesteście z Trójmiasta, to zapraszam Was do tego przesympatycznego miejsca, gdzie kupicie nie tylko mangi, ale też komiksy lokalnych artystek, artystów i wydawnictw 😊
Na dziś to już wszystko. Jeśli dotarliście do tego momentu, to ogromnie dziękuję za wytrwałość ❤️ Mam nadzieję, że za jakiś czas znów się spotkamy - w kolejnych słonecznych wieściach… a może na żywo podczas GTK? 😉 Dzięki, że jesteście i pozdrawiam słonecznie - do następnego!
Oczywiście eksperymenty z komiksami się zdarzały - w końcu jakimś sposobem musiałam odkryć, z jakimi narzędziami i w jaki sposób pracuje mi się najwygodniej, co można zauważyć nawet po moim “Komorniku dusz”. Co ciekawe, nawet w przypadku “Moret” po skończeniu prologu (tego, który zaraz poznacie) sięgnęłam po inne narzędzie do tuszu, co może trochę zaburzy wizualną spójność z początkiem, ale uważam, że była to jedna z moich najlepszych decyzji.
Było to w głównym gmachu, gdzie mieści się zaskakująco ładna kolekcja pomorskiego malarstwa współczesnego. Zaskakująco, bo XX wiek nie jest w mojej topce ulubionych epok w sztuce… ale jest zdecydowanie wyżej niż XVIII-wieczny klasycyzm!